Aktualności

Jesteś tutaj

Aktualności

Nie chciałem okazywać swoich uczuć - Jurek Walczak o filmie „Syn Szawła”

2016-02-25

„Obozy to niemiecka skóra przeszczepiona na naszą” – mówił Jerzy Walczak (przytaczając opinię Anny Janko), aktor Teatru Żydowskiego, podczas specjalnego pokazu filmu „Syn Szawła” w kinie Muranów 25 lutego. „Najlepiej, gdyby Niemcy przyjechali, zabrali te obozy i wybudowali je u siebie. Im bardziej jest to potrzebne niż nam”.

Weronika Wawrzkowicz rozmawia z Jerzym Walczakiem przed pokazem specjalnym filmu "Syn Szawła"

Kiedy Jerzy Walczak zaczął pracę w Teatrze Żydowskim, miał 18 lat. Jego karierze przyglądała się dyrektor Teatru, Gołda Tencer. „To wspaniały aktor i wspaniały kolega” – podkreśla. „Nasz Teatr jest otwarty. Przychodźcie i poznawajcie naszych aktorów”.

Początkowo Jerzy Walczak wiedział, że zagra w filmie, w którym będzie musiał mówić w jidysz. Nie zdawał sobie sprawy, że temat będzie dotyczył Holokaustu oraz Sonderkommando. Dowiedział się o tym miesiąc po warszawskim castingu, przeprowadzonym przez węgierskiego reżysera, László Nemesa. „Nie chciałem grać w filmie o Auschwitz i Sonderkommando, bo w moim domu uważano, że ci ludzie byli współodpowiedzialni za Zagładę.”

W trakcie przygotowań do filmu Jerzy Walczak przeczytał książkę Gideona Greifa „Płakaliśmy bez łez”. Jego uwagę zwróciły zapiski członków Sonderkommando. Postanowił przeczytać je w oryginale. Zobaczył wykaligrafowane litery, które składały się w poetycki język. Zdał sobie sprawę, że pisali to ludzie wrażliwi, którzy wiedzieli, co się dzieje. Uważali, że są ostatnimi Żydami, bo wszyscy inni zostali zamordowani. Mieli też ogromny żal do świata, który nie chciał im pomóc, chociaż wiedział o tym, jak giną Żydzi w obozach.

Ze względu na nietypowy sposób kręcenia filmu, aktorom trudno było ukryć się ze swoimi emocjami. „Nie chciałem za bardzo okazywać swoich uczyć związanych z tym tematem” – podkreśla Jerzy Walczak.

Aktorzy w trakcie przerw dzielili się swoimi rodzinnymi historiami. Jeden z aktorów grających kapo pochodził z Niemiec. Wspominał o swoim dziadku, który należał do Wehrmachtu i z daleka widział nieokreślone momenty dotyczące Zagłady. Niemiecki aktor podkreślał, że jego dziadek nie brał udziału w żadnych czynnościach związanych z Holokaustem. „Ale przecież ktoś to musiał robić” – zauważa Jerzy Walczak. „Jednostki tego nie robiły. Dziś każdy się broni”.

Jerzy Walczak zagrał w „Synu Szawła” rabina. Z premiery w Budapeszcie oraz pokazu w Cannes wyszedł, nie obejrzawszy filmu do końca. Obejrzał go dopiero we Wrocławiu. „Nie wiedziałem co mam myśleć o tym filmie” - przyznaje. „Nie wiem, czy my mamy prawo robić takie filmy; czy możemy dotykać czegoś, co jest sacrum”.

Publiczność pokazu filmu „Syn Szawła” w kinie Muranów

fot. Janusz Paliwoda